Do tragedii doszło w lipcu w Klęczanach (pow. ropczycko-sędziszowski). 27-latek jechał ze swoją 26-letnią dziewczyną motocyklem suzuki bandit krajową „czwórką” w stronę Rzeszowa. Nagle, z bocznej drogi, wyjechała toyota yaris, która skręcała w lewo. Motocyklista nie zdołał wyhamować. Mężczyzna zginął na miejscu. Jego pasażerka odniosła poważne obrażenia, trafiła do szpitala. Po wypadku ma widoczne ślady na ciele. – To blizny na czole, które uznano za trwałe zeszpecenie – mówi Zygmunt Zięba, zastępca prokuratora rejonowego w Ropczycach.
Prokurator uznał, że kierowca toyoty yaris wymusił pierwszeństwo i doprowadził do wypadku. 71-latek twierdził, że nie widział motocykla, sugerował, że jednoślad jechał za szybko, prawdopodobnie dokonywał manewru wyprzedzania. Opinia biegłego wykluczyła taką wersję. – Motocykl poruszał się z prędkością 75 kilometrów na godzinę w miejscu, gdzie było ograniczenie do 70 km/h. Biegły ocenił, że nawet gdyby motocyklista jechał przepisowo, to i tak nie miałby szans uniknąć zderzenia – podaje prokurator Zięba.
Obaj kierowcy byli trzeźwi. 71-latkowi grozi do 8 lat więzienia.