Właściciele firm z Dębicy i okolic już kilka miesięcy temu dawali do zrozumienia powiatowym urzędnikom, że przez ich posunięcia, zamiast w rozwój swoich firm, inwestują w objazdy i mandaty. Twierdzą, że od tamtej pory sytuacja nie uległa poprawie, dlatego dziś (20 marca) zorganizowali głośną pikietę pod oknami starosty dębickiego. Ich ciężarówki zablokowały parking, a po okolicy niósł się przenikliwy dźwięk klaksonów i syreny alarmowej.
Robią z kierowców przestępców?
– Powiat jest praktycznie sparaliżowany. Na drogach postawiono znaki ograniczające tonaż do 12 albo 10 ton masy całkowitej pojazdów. Zarząd Dróg Powiatowych nasyła na nas policję, kierowcy nagminnie płacą mandaty. Młodzi ludzie wolą uciec za granicę, niż zbierać tutaj punkty karne – mówi z goryczą Adam Jarosz z Kopalni Kruszywa. Mężczyzna zaznacza, że prowadzi firmę od ok. 20 lat, pracował w różnych częściach kraju i tylko we własnym powiecie spotyka się z takimi utrudnieniami. – Pod Wrocławiem budowaliśmy trasę szybkiego ruchu, kursowało tam 20 naszych samochód. W ciągu 2 lat kierowcy otrzymali zaledwie trzy mandaty, a tutaj robi się z nich przestępców – nie kryje emocji Jarosz.
– Niektóre firmy mają właściwie zablokowany dojazd, a powiatowi urzędnicy radzą, żeby ciężkie transporty rozdzielać na mniejsze samochody i w taki sposób przewozić ładunek. To jakiś absurd. Ci ludzie nie mają pojęcia, jakie to koszty. Zresztą centrum logistyczne jest wyposażone w doki transportowe przystosowane dla samochodów ciężarowych, a nie do obsługi mniejszych pojazdów – irytuje się Paweł Bania z Ban-Kor-Betu.
Przedsiębiorcy przyznają, że Starostwo Powiatowe w Dębicy wprawdzie oferuje możliwość wydania zezwoleń na przejazd konkretnych samochodów, jednak to nie rozwiązuje problemu. – Z uwagi na dużą ilość jeżdżących do naszych firm pojazdów nie jesteśmy w stanie podać wszystkich numerów rejestracyjnych, co jest wymagane do udzielenia zezwoleń. Tym bardziej, że zamówiony przez nas ciężki towar, często dociera przesyłką kurierską już na drugi lub trzeci dzień – tłumaczą. – Poza tym bywa, że my zwracamy się o pozwolenie dla 10 ciężarówek, a dostajemy na dwie.
Zmienią znaki
Starosta Władysław Bielawa podkreśla, że przyczyną ograniczeń tonażowych jest ochrona dróg przed ciężkim transportem kruszywa do budowy autostrady. Bo kierowcy tych ciężarówek mają wyznaczone inne trasy dojazdu i nie powinni poruszać się po drogach, na których powiat obniża tonaż. Znaki nie mają godzić w interesy lokalnych przedsiębiorców. – W najbliższych tygodniach umieścimy znaki jednoznacznie informujące, że ograniczenia tonażu dotyczą tylko dostawców materiału pod budowę A4. Chcemy też zabezpieczyć pieniądze w budżecie na przygotowanie projektu przebudowy mostu w Straszęcinie, żeby zwiększyć jego nośność z 15 do kilkudziesięciu ton – zapowiada Bielawa.
Przedsiębiorcy woleliby bardziej radykalne zmiany. – Te znaki powinno się w ogóle zlikwidować – przekonują. Natomiast Marcin Nowak, dyrektor biura zarządu regionu podkarpackiej PO stwierdza: – Znaki są stawiane niezgodnie z prawem. Przebudowa dróg powiatowych była realizowana w ramach projektów unijnych przewidujących ruch pojazdów o dopuszczalnym nacisku pojedynczej osi do 10 ton. A więc spokojnie mogą jeździć tędy 40-tonowe ciężarówki.
– Pan Nowak absolutnie nie ma racji. To bzdura. Stawianie znaków jest obostrzone różnymi przepisami – odpowiada Bogusław Dydo, dyrektor Zarządu Dróg Powiatowych w Dębicy.
– Jeśli nic nie zmieni się na lepsze, nasz następny protest będzie znacznie bardziej dotkliwy dla starosty – uprzedzają przedsiębiorcy.
***
Kierowcy wybrali na swój protest dzisiejszą datę (20 marca) ze względu na zorganizowaną w tym dniu nadzwyczajną sesję rady powiatu dębickiego. Obrady zwołano z inicjatywy kilku radnych, którzy chcą zmian w organizacji ruchu na drogach powiatowych z korzyścią dla lokalnych przedsiębiorców. – Najwyraźniej staroście bardziej zależy na ładnych drogach niż na rozwoju gospodarczym powiatu. Jeżeli dalej będzie tak postępował, przedsiębiorstwa zaczną się stąd wynosić, ludzie stracą pracę. Nie możemy do tego dopuścić – mówi Krzysztof Lipczyński, jeden z radnych popierających żądania przedsiębiorców.