W zeszłym roku zginęły przez to dwie osoby, a trzynaście zostało rannych. Od początku roku do wczoraj podkarpaccy strażacy wyjeżdżali do takich pożarów już 1011 razy. Spłonęło ponad 800 hektarów pól i łąk. – Podczas wypalania traw giną ludzie. Średnia wieku ofiar to 70 lat – mówi Marcin Betleja, rzecznik prasowy podkarpackich strażaków.
Stres spowodowany utratą kontroli nad płonącym terenem, podwyższenie się ciśnienia, zachłyśnięcie dymem i utrata przytomności. Potem śmierć. Właśnie na takie ryzyko narażają się wszyscy, którzy wypalają trawy. – W trakcie wypalania traw często dochodzi do pożarów domów, budynków gospodarczych i lasów – zwraca uwagę rzecznik.
Wypalanie traw jest groźne nie tylko dla człowieka. – Zubaża glebę. Ludzie, którzy sądzą, że jest na odwrót są w błędzie. Popiół ze spalonej trawy zawiera bardzo niewiele substancji mineralnych, a my wypalamy warstwę próchniczą, ziemia staje się jałowa – mówi Mirosław Ruszała, ekolog ze Związku Międzygminnego „Wisłok”.
Jednym tchem wymienia skutki takich zachowań. – Giną nie tylko bakterie, pierwotniaki i grzyby, nicienie, larwy owadów, pożyteczne mrówki i trzmiele, ale też jaszczurki, węże, młode ptaki i jeże. Rolnik, który wypala trawy nie ma prawa do dopłat unijnych – podkreśla Ruszała.